wtorek, 12 kwietnia 2011

Naukę pływania najlepiej rozpocząć od dzieciństwa

         Autorem artykułu jest Li Li


Są takie umiejętności, które dużo prościej można nabyć mając z nimi do czynienia już od najmłodszych lat. Jest tak z uczeniem się języka obcego, ale również tak samo dzieje się z nauką pływania


Wiedząc o tym, warto więc wysłać naszą latorośl na basen już od chwili skończenia przez nią trzeciego roku życia. Dobrze jest także wcześniej uczęszczać nawet z niemowlakiem na basen, by mógł on ćwiczyć swą ruchliwość i w ten sposób się rozwijać.
            Zajęcia na basenie dla dzieci oferuje wiele tego typu miejsc. By móc odnaleźć propozycje zajęć warto skorzystać z wyszukiwarki internetowej, umieszczając w niej frazę „nauka pływania” (wpisując właściwą dla naszego miejsca zamieszkania nazwę miasta). W ten sposób będziemy mogli sprawdzić w jakie dni tygodnia i w jakich godzinach odbywają się ćwiczenia na basenie oraz ile one kosztują.
            Najważniejsze jest to, by nauka pływania przynosiła naszemu dziecku wiele radości i satysfakcji. Musi ono czuć, że robi postępy i być za to chwalone. Dlatego też wyszukując odpowiednich zajęć pod kątem kursów pływania trzeba zwracać uwagę na wykwalifikowanie kadry oraz warunki, jakie występują na danym obiekcie basenowym. Musimy mieć pewność, że nasze dzieci będą na takich zajęciach bezpieczne, ale poza tym osoby je prowadzące powinny tak nauczać, by odbywało się to w miłej atmosferze, gdzie pomyłki dzieci nie będą wyśmiewane ani wyszydzane.
            Warto także sprawdzić ofertę, jaką proponują obozy sportowe dla dzieci. Mogą one okazać się doskonałym pomysłem na spędzenie ferii zimowych. Podczas takich wyjazdów istnieje możliwość nauki pływania, ale także szkolenie pod względem narciarskim. Dodatkowo, na tego typu obozach dzieci zasypywane są wieloma innymi atrakcjami, takimi jak liczne gry i zabawy oraz zwiedzanie pięknych miejscowości górskich.
            Pływanie rzeźbi sylwetkę, poprawia kondycję i zdrowie, dlatego w trosce o dziecko warto nauczyć je tego rodzaju ruchu jak najwcześniej.

Artykuł pochodzi z serwisu http://artelis.pl



















niedziela, 10 kwietnia 2011

Czy Tomasz Adamek zostanie Championem Światowego Boksu?

Autor: Andrzej K.

Tomasz Adamek  najlepszy obecnie polski bokser, o wspaniałej technice, szybkości i dynamice, stoi przed historyczną szansą, jaką dał mu los. Adamek jako pierwszy polski bokser w historii może zostać mistrzem świata w „królewskiej kategorii wagowej”, jeżeli tylko udowodni swoją wyższość  w walce ze starszym z braci Kliczko – Witalijem. Walka ta ma się odbyć w  Polsce 10 września na stadionie we Wrocławiu.



Zanim jednak Tomasz Adamek skrzyżuje rękawice z ukraińskim mistrzem, wcześniej musiał pokonać w ringu „Kolosa” z Irlandii Kevina McBridea, odnosząc swoje 44 zwycięstwo w zawodowej karierze, a szóste w wadze ciężkiej. Pojedynek z McBridea-em był dla naszego zawodnika tylko jednym z etapów przygotowań do wrześniowej walki z Kliczko, a „Góral” w dobrym stylu i jak przystało na przyszłego mistrza, pokazał rywalowi, „gdzie jest jego miejsce w szyku”, wygrywając wysoko na punkty.
Tomasz Adamek zapytany o zbliżającą się wielkimi krokami walkę z Witalijem Kliczko (42-2, 39 KO) odparł: „Zdobycie tytułu mistrza świata wagi ciężkiej byłoby zwieńczeniem mojej kariery. Na pewno nie będzie łatwo, lecz ja Góral z Gilowic nie mam przecież nic do stracenia. Zawsze wychodzę na ring żeby wygrać, bo to jest przecież moja praca. Z pewnością McBridea to nie to samo co Kliczko, natomiast moim atutem jest szybkość i właśnie na niej muszę bazować”.
Adamek swoim stylem walki przypomina trochę Evandera Holyfilda, z czasów kiedy ten walczył jeszcze w wadze juniorciężkiej, który, podobnie jak jego wielki poprzednik, boksuje bardzo dobrze technicznie, jest szybki i dynamiczny, zawsze bardzo dobrze przygotowany do każdej walki, jest zawodnikiem z charakterem. Innym ważnym elementem wyróżniającym Adamka na tle innych bokserów jest to, że podczas każdej walki cały czas myśli i dostosowuje swój plan taktyczny do sytuacji w ringu.
Tomasz Adamek to kolejny polski sportowiec, który ma szansę dołączyć do grona największych współczesnych  mistrzów światowego sportu, takich jak: Adam Małysz, Justyna Kowalczyk czy Robert Kubica.
Myślę, że ten skromny i obdarzony wielkim sercem do walki, „Góral z charakterem” jest w stanie nam wszystkim udowodnić, że zasługuje na tytuł Championa Boksu.

piątek, 8 kwietnia 2011

George Foreman, czyli niemożliwe nie istnieje

       Autor:Krzysztof Borowik 


Jest wielu sportowców, którzy zadziwili świat i niespodziewanie osiągneli wielki sukces. Niewątpliwie jednym z nich jest legendarny bokser George Foreman.



Niemożliwe nie istnieje! Tak można skwitować karierę bokserską niesamowitego George’a Foremana. Po tym jak zdobył złoto olimpijskie i przeszedł na zawodowstwo, wydawało się, że nikt go nie powstrzyma przed zdobyciem mistrzostwa wśródcareer-foreman13-201x300zawodowców i podbiciem wagi ciężkiej. I tak było! Ogromna siła, ale i talent sprawiały, że Foreman był nie do zatrzymania. Nokautował kolejnych rywali z dziecinną łatwością,  a gdy w końcu stanął do walki o mistrzostwo wagi ciężkiej, zrobił to samo z faworyzowanym Joe Frazierem – jednym z najlepszych ciężkich w historii boksu. „Big George” aż 6-krotnie posyłał Fraziera na deski , i to w przeciągu dwóch rund. Świat bokserski przecierał oczy ze zdumienia, bo tak miażdżącej przewagi w walce o mistrzostwo nie widziano od dawna. Przeciwko takiej sile nikt się nie mógł przeciwstawić, nikt z wyjątkiem geniusza boksu – Muhammada Alego. Ale wówczas nawet jemu nikt nie dawał szans. Przegrał walki z pięściarzami, których George Foreman wręcz zdemolował. Ale w słynnej walce w Afryce, wbrew przewidywaniom, to Muhammad Ali wygrał i odrodził się jak feniks z popiołów. Foreman nie mógł tego zrozumieć - został pokonany przed czasem mimo, że to on na papierze powinien to zrobić z Alim. Długo nie mógł się pozbierać, a po kolejnej porażce, w wieku 28 lat zakończył karierę.
Powrócił do boksu 10 lat później w 1987 roku mając 38 lat! Nikt go wtedy nie traktował  poważnie, otłuszczony i wolny Foreman, stopniowo nabierał formy bez problemu nokautując kolejnych rywali. Za nim ludzie zrozumieli, że George nie żartuje mówiąc, że chce zdobyć mistrzostwo, minęło trochę czasu. Stoczywszy od powrotu 24 walk, z czego 23 wygranych przed czasem, w 1991 roku zmierzył się z Evanderem Holyfieldem o miano niekwestionowanego mistrza świata wagi ciężkiej. Pierwsza próba nie była udana i Foreman przegrał na punkty, z jak się okazało, przyszłym równie wybitnym pięściarzem. Ale Foreman się nie poddawał i 1993 roku po raz drugi zawalczył o pas mistrzowski - tym razem z Tommym Morrisonem(znanym z występu w filmie „Rocky V”). Niestety i tym razem młodość wzięła górę. Gdy już nikt nie wierzył w sukces czterdziesto-kilkuletniego Foremana, ten ponad rok później  dokonał niemożliwego.  W trzeciej walce o mistrzostwo po powrocie na ring, znokautował pogromcę Holyfielda - Michaela Morera.  Wszyscy przecierali oczy ze zdumienia, „Big George” przez większość walki był obijany i nic nie wskazywało na to, że ta sytuacja się zmieni, a jednak w 10 rundzie zdołał raz celne trafić Moorera i było po walce. Blisko 46- letni bokser pobił za jednym razem kilka rekordów. Stał się legendą jakich mało, zdobył mistrzostwo w dwóch bokserskich epokach, w których roiło się od świetnych pięściarzy. George Foreman to idealny przykład na to, że upór i dążenie do celu może popłacić nawet jak nikt w Ciebie nie wierzy.

Artykuł pochodzi z serwisu http://artelis.pl

Lotus Renault GP i Formuła 1 małymi krokami, tuż tuż..

        Autor: zawa799


Lotus Renault GP -  nowa nazwa zespołu Roberta Kubicy. Lotus zwiększył swój udział w Formule 1 stając się tytularnym sponsorem oraz udziałowcem zespołu, który będzie się nazywał teraz Lotus Renault GP Team. 



Lotus nie ukrywa że w tym sezonie liczy na podstawową jazdę w czołówce F1 i chce wygrać w najbliższym sezonie, zaprezentowanym bolidem w kolorze czarno - złotym podczas targów motoryzacyjnych w Anglii.
Tak więc wraca barwa bolidu z późnych lat 70-tych i 80-tych gdzie Lotus odnosił największe sukcesy a czy za tym pójdą sukcesy, w tym roku zobaczymy?
Wiadomo że zespól Lotus Renault GP zmienił licencję na której będzie startował w tym roku. Do tej pory ekipa Bouliera ścigała się korzystając z francuskiej licencji wyścigowej, ale teraz będzie dysponować brytyjską licencją.
Jeżeli Robert Kubica wygra któryś z wyścigów, to po Mazurku Dąbrowskiego kibice zamiast Marsylianki wysłuchają hymnu brytyjskiego - "God Save The Queen".
Renault w F1, zmienia swój charakter i jako producent skupi się na dostarczaniu technologi i jednostek napędowych do trzech zespołów ( Lotus Renault GP, Red Bull Racing oraz 1 Malaysia Racing Team).
Kontrakt podpisany przez obie firmy, przewiduje współpracę przez najbliższych siedem lat.
Rozkład jazdy na sezon 2011 składa się w dwudziestu wyścigów. Sezon rozpoczyna zaplanowany na 27 marca wyścig o GP Australii. Finał zmagań odbędzie się 27 listopada na torze Interlagos w Brazylii. Dwie rundy na razie widnieją w kalendarzu warunkowo - chodzi o wyścigi w Chinach oraz Indiach. W obu przypadkach wszystko zależy do uzyskania przez tory w Szanghaju i New Delhi homologacji FIA. Tradycyjną wakacyjną przerwę zaplanowano po rundzie na Węgrzech, która odbędzie się w dniach 29-31 lipca.

Kalendarz mistrzostw świata Formuły 1 w 2011 roku

27 marca GP Australii
10 kwietnia GP Malezji
17 kwietnia GP Chin
8 maja GP Turcji
22 maja GP Hiszpanii
29 maja GP Monako
12 czerwca GP Kanady
26 czerwca GP Europy
10 lipca GP Wielkiej Brytanii
24 lipca GP Niemiec
31 lipca GP Węgier
28 sierpnia GP Belgii
11 września GP Włoch
25 września GP Singapuru
9 października GP Japonii
16 października GP Korei
30 października GP Indii
13 listopada GP Abu Zabi
27 listopada GP Brazylii

Kierowcami bolidu R31 są Robert Kubica i Rosjanin Witalij Pietrow oraz zastępujący tymczasowo Kubice Nick Heidfeld w Stajni LOTUS RENAULT GP TEAM. 
  
"Tym samochodem chcemy wygrywać" - powiedział Boulier. 


Artykuł pochodzi z serwisu http://artykuly.com.pl

Sparingi przed EURO 2012

          Autor: mehanikk


Jakość sparingów naszej reprezentacji w piłce nożnej to bardzo poważny problem na nieco ponad rok przed najważniejszym turniejem w historii występów polskiej kadry. 



Mołdawia, Litwa, wkrótce Gruzja. Z całym szacunkiem dla tych krajów, ale czy to odpowiedni dobór rywali dla drużny, która będzie współgospodarzem turnieju, wobec której są tak duże oczekiwania.
Dla polskiej drużyny każdy mecz, który rozegraliśmy lub rozegramy był i będzie jak mecz o punkty, niestety dla naszych rywali to tylko mecze towarzyskie, w których mają okazję do testowania ustawień taktycznych, sprawdzenia piłkarzy rzadziej grających w meczach o punkty. Taki już los gospodarzy turniejów mistrzowskich, nie jesteśmy pierwsi i nie ostatni, którzy w ten sposób przygotowują się do Euro. Nasz problem polega na doborze sparingpartnerów, których kontraktuje nam w imieniu PZPN firma SportFive. Wiadomo, że ciężko znaleźć dobrego rywala w terminach FIFA, nie mówiąc już o terminach nieoficjalnych.
Kadrze Franciszka Smudy w sezonie 2010/11 udało się dotychczas zagrać z dwiema może trzema klasowymi drużynami na osiem spotkań, a nie zapowiada się, aby miało być lepiej, na dodatek były to drużyny z poza Europy, więc grające trochę inny futbol niż ten który będzie grany na Euro.
Dużo lepiej na naszym tle wypada nasz współgospodarz Ukraina, gdy my graliśmy z Kamerunem, to nasi sąsiedzi z Holandią, my z Ekwadorem, oni z Brazylią, my z Litwą, oni z Włochami, do tego zagrali jeszcze ze Szwecją, czyli oprócz Brazylii z którą każdy chce grać, potrafili zakontraktować naprawdę solidnych rywali.
Przed nami w czerwcu mecz z Francją, niestety będzie on rozegrany poza oficjalnym terminem FIFA, czyli wielce prawdopodobne, że wystąpią w mocno rezerwowym składzie, gdyż wcześniej rozegrają dwa spotkania, jedno o punkty, a drugie, co ważne, ale dla naszych sąsiadów, właśnie z Ukrainą, będzie to mecz w terminie FIFA.
Dopiero we wrześniu na otwarcie Stadionu Narodowego zagramy z Niemcami, to spotkanie zweryfikuje poziom naszej reprezentacji i dowiemy się, czy te przygotowania i dobór przeciwników, były słuszne, czy były po prostu niewypałem.
Jeszcze jedna sprawa, która nie daje mi spokoju, to miejsca, w których rozgrywaliśmy dotychczas spotkania. Większość z nich to wyjazdy za granicę, a ja się pytam po co? Jest tyle pięknych nowych stadionów w Polsce, gdzie można promować naszą piłkę, w końcu to na naszych stadionach będziemy rozgrywać mecze na mistrzostwach. Przyszłoby mnóstwo kibiców, bo nie każdy dostanie bilet na mecze turniejowe.
Został rok z małym okładem, w którym miejscu jesteśmy, tego nawet trener Smuda pewnie nie wie, oby nie zakończyło się to wielką katastrofą.

Artykuł pochodzi z serwisu http://artykuly.com.pl

poniedziałek, 4 kwietnia 2011

Kontuzje - jak ich uniknąć?

         Autor: Paweł Wilk


Każdy z nas, jakiegokolwiek sportu by nie uprawiał, jest narażony na kontuzje, zwłaszcza przy dzisiejszym trybie życia. Jednak normalne i odruchowe jest dążenie do pozostania zdrowym.



Łapiąc kontuzję czy też popadając w chorobę, nie zdajemy sobie sprawy co tak naprawdę z nami się dzieje. Tym czasem cały proces rozpoczyna się w naszych głowach. Nikt nie jest idealny i choćby nie wiem jak się starał, każdy z nas popełnia błędy. Podczas gdy limit ich popełniania się wyczerpuje, dostajemy odpowiedź w postaci choroby, która jednocześnie jest uosobieniem naszych negatywnych myśli.
Zajmijmy się teraz problemem na przykładzie tytułowych kontuzji. Należy tu bowiem rozróżnić przyczynę i skutek. Zwykle bowiem skupiamy się na leczeniu objawów, czyli wywołanego już chorobą skutku (skręconą kostkę okładamy lodem, smarujemy maścią itp.). Gdybyśmy jednak zwrócili uwagę na przyczynę np. nieodpowiednie rozgrzanie, trening „na siłę”, przecenienie swoich umiejętności na wczesnym etapie, moglibyśmy osiągnąć znacznie lepszy efekt. Jeżeli eliminujemy sygnał obronny jaki daje nam organizm, tj. ból, nie eliminujemy kontuzji czy też choroby, a jedynie ją popieramy. Godzimy się na jej warunki, oddajemy inicjatywę byle tylko ukoić ból jakimiś środkami, które na dobrą sprawę tylko chorobę pogłębiają.
Przyczyna i zarazem klucz do rozwiązania kłopotu tkwi w świecie myśli. Nie jest przypadkiem, że osoba chora jest smutna. I ilekroć widzimy ją smutną i rozmawiającą cały czas o tym złym stanie, tyle razy będziemy ją widzieli tak samo, a nawet jeszcze bardziej przygnębioną następnego dnia. Kontuzje i choroby wywołane są właśnie przez negatywne myśli. A skoro już myśli stają się przyczyną, to można sobie wyobrazić jak bardzo sprzyjające dla choroby jest dalsze dumanie o negatywach.
Aby zostać w pełni wyleczonym każdy musi zrozumieć przyczynę swojej niedyspozycji. Tak samo jak nikt nie zmusi drugiej osoby do rozwoju duchowego, tak też nikt nie zrozumie za nią jej problemu. Rozumienie przyczyny zamyka drogi choroby do wejścia w nasz organizm oraz dalszego ujścia „na zewnątrz”, w postaci naszego cierpienia.
Zatem jeżeli w trakcie treningu zdarzy się kontuzja, skupienie skierujmy najpierw na znalezienie momentu, w którym ona wystąpiła, a potem odszukanie błędu jaki ją spowodował. Dopiero po dogłębnym rozpoznaniu przyczyny przystępujemy do leczenia.

Artykuł pochodzi z serwisu http://artelis.pl

Wrestling - krąg showmenów bez tajemnic

       Autor: Marzenka


Czym tak naprawdę jest wrestling? To pytanie zadaje sobie większość osób wychowanych w dobie ekspansji amerykańskich programów. Odpowiedź nie jest trudna. Wrestling to show w 100% zdane na oglądalność, dlatego bezustannie walczy o przekonanie widza, że to, co ten widzi, dzieje się naprawdę.




To tylko wrestling
Nazwa federacji odpowiedzialnej za organizację turniejów wrestlingowych oraz same nazwy tych turniejów sugerują, że w głównej mierze chodzi o rozrywkę. Federacja zmieniła nazwę z World Wrestling Federation na World Wrestling Entertainment. Ciężko stwierdzić z całą pewnością, czy wrestling to jedynie show bez elementów prawdziwego sportu. Na przykład, cyrk jest miejscem powszechnie znanym z dostarczania rozrywki. Ludzie chodzą do cyrku nie tylko ze względu na przystępną rozrywkę, ale również by podziwiać akrobacje cyrkowców i smutnych żyraf, słoni oraz tygrysów. Wszyscy cyrkowcy to znakomici atleci, jednak stereotypowe myślenie pozwala przypuszczać, że w porównaniu z innymi sportowcami częściej lubią sobie wypić bądź zapalić na śniadanie. Różnica między wrestlingiem i cyrkiem nie jest przedmiotem tego artykułu. Tutaj chodzi tylko i wyłącznie o wrestling i fenomen, jakim stało się to show z pogranicza cyrku i sportu.
Wszyscy uczestnicy turniejów wrestlingowych charakteryzują się mniej więcej doskonałymi sylwetkami: umięśnione ciało, odpowiedni wzrost, szerokie bary, jednym słowem - siłacz. Wrestling jest inny niż normalny sport, ponieważ dopuszcza zawodników o ewidentnie zapuszczonej aparycji. Co ciekawe, w turniejach biorą czasem udział starzy ludzie (przynajmniej z wyglądu). Starzec musi zmagać się z młodszym bez żadnej taryfy ulgowej zarówno dla żółtodzioba, jak i dla dziadygi. Ku zdziwieniu wszystkich widzów, widać niekiedy przewagę starszych nad młodszymi. Często walki są pozornie nierówne nie tylko przez wiek: możemy zobaczyć widowiskową walkę dwumetrowego steryda z najniższym karłem pod słońcem. To ma zwiększyć efekt komiczny. Nierówne walki przyczyniają się do wzrostu oglądalności, ponieważ zespoły reżyserskie odpowiedzialne za przebieg walk dokładają wszelkich starań, aby zmagania na ringu spędzały sen z powiek.

Wrestling rozprzestrzeniony
Forma wrestlingu przeszła wiele zmian. To, co lekko zahipnotyzowani oglądamy dziś w telewizji różni się znacznie od pojedynków sprzed 15 lat. Dziś oglądamy więcej awantur między uczestnikami zanim rozpocznie się walka. Wydają się one ciągnąć w nieskończoność. Ich celem jest kreacja iluzji, jakoby zawodnicy naprawdę pałali do siebie nienawiścią. Wytykanie palcami, wyrywanie mikrofonu, machanie rękami przed twarzą przeciwnika, niszczenie ważnych dla niego przedmiotów, upokarzanie poprzez grożenie pognębieniem, pomawianie - wszystko to znaki generujące wrogość. W rzeczywistości zawodnicy mogą być dobrymi przyjaciółmi. Kto się lubi, ten się czubi.
Przemoc, którą obserwujemy na ringu może być naprawdę przerażająca, ale bez przesady. Miotanie przeciwnikiem, skakanie po nim, gdy ten leży płasko na ziemi, nawalanie jego głową o metalowy narożnik ringu, bodiczeki, duszenie, kopanie leżącego po brzuchu, kopy z wyskoku, plaskacze. Wszystkie z wymienionych praktyk są we wrestlingu na porządku dziennym jak stanie w korku dla osób, które nie potrafią żyć bez auta. Bezustanne walenie pięściami po twarzy, wykręcanie rąk i nóg oraz próby zadania różnorodnego bólu to sceny, które o dziwo nie są dla widza trudne do przetrwania. Gdzieś w głębi jego podświadomości widać jeszcze biały dym rozsądku. Wszystkie z tych brutalnych czynności powinny kończyć się złamanymi lub zmiażdżonymi kośćmi, obfitymi krwotokami z nosa lub rozciętymi łukami brwiowymi i ustami. Jednak nic nie dzieje się wrestlerom poddanym tego typu torturom. Wrestlerzy jadą do domuposerfować online z kilkoma siniakami - to wszystko. Nieszczęśliwe wypadki mieszczą się w granicach błędu statystycznego. Na pytanie, jak to możliwe, nie ma naukowego wytłumaczenia.
Oglądanie wrestlingu w telewizji przypomina oglądanie filmu, w którym nieuzbrojony bohater jedną ręką rozkłada tuzin uzbrojonych po zęby przeciwników. Walka toczy się przez 15 do 20 minut, po czym wyłania się zawsze przepoconego na ciele zwycięzcę, który cieszy się z wygranej. Wrestling ogląda się bardziej ze względu na rozrywkę, a nie zapasy. Jeżeli jesteśmy w stanie bez szemrania zaakceptować zwycięstwo filmowego bohatera, dlaczego nie zaakceptować zwycięstwa wrestlera? W rzeczywistości daleko idąca komercjalizacja zamieniła wszystkie dyscypliny sportu w rozrywkę, a tzw. gwiazdy sportu to nic więcej jak wersje light atletów federacji World Wrestling Entertainment.

Artykuł pochodzi z serwisu http://artykuly.com.pl


Steffi Graf - stonowana hrabianka tenisa

     Autor: Marzenka


Steffi Graf jest tenisową legendą, słynącą ze swojej umiejętności do wychodzenia obronną rakietą z przegranych meczów, a także uroku osobistego, skromności, nieśmiałości i reklama makaronu. 



Stefanie Maria Graf urodziła się w czerwcu 1969 roku w Mannheim. Jej ojciec Peter Graf, sam będąc miłośnikiem tenisa, postanowił zrobić z córki znaną na całym świecie zawodniczkę. W tym celu podarował czteroletniej Steffi drewnianą rakietę i zaczął z nią trenować.
Peter Graf sprawił, że jego córka brała udział w turniejach tenisowych już w wieku pięciu lat. Okazała się być bardzo dobra i wygrała Europejskie Mistrzostwa dla 12 i 18-latków. Pojawiła się w profesjonalnym turnieju w wieku 13 lat, ale przegrała w pierwszej rundzie. Rok później jej postęp odbił się na jej miejscu w hierarchii: została sklasyfikowana na 124. miejscu w rankingu ATP. Wspinanie się na wyższe miejsca przebiegało niemalże w mgnieniu oka. Z 124. miejsca w 1983 roku awansowała na 6. w 1985. Była najmłodszą zawodniczką reprezentującą RFN.
Kiedy została zawodową tenisistką, korty dominowała Martina NavratilovaChris Evert i kilka zawodniczek, które przy dobrym dniu były w stanie wygrać z każdym. Zawodniczka rok młodsza od Graf, Gabriela Sabatini z Argentyny, była jej odwieczną rywalką. Pomimo osiągnięcia wysokiej pozycji w rankingu, Steffi Graf nie miała wówczas na swoim koncie żadnego Wielkiego Szlema. Pokonała czołówkę zawodników w turniejach, często dochodząc do półfinałów i finałów, ale tytuł zawsze jej się wymykał. Jednakże zdobywała tytuły w głównych turniejach, pokonując zawodników takich jak Chris Evert, Navratilova czy Sabatini.
Steffi Graf zdobyła swój pierwszy tytuł Grand Slam w 1987 roku, pokonując Navratilovą w trzech setach w finale French Open. Rok 1988 był złotym rokiem dla Graf, ponieważ począwszy od Australian Open wygrała Wielkie Szlemy we Francji, Wielkiej Brytanii i USA. Ponadto zdobyła złoty medal na Olimpiadzie w Seulu. Została okrzyknięta jedyną zdobywczynią Złotego Szlema w tenisie.  Żaden tenisista (bez względu na płeć) nigdy tego nie osiągnął.
Od 1988 roku Steffi Graf szła jak burza. Konsekwentnie wygrywała z Navratilovą, Evert, Sabatini i innymi czołowymi tenisistkami. Nie przestawała regularnie zdobywać tytułów, choć zdarzyło się kilka porażek. Olbrzymia waleczność pomagała jej wychodzić obronną ręką z praktycznie przegranych pojedynków, w których nikt nie postawił by na nią złamanego centa. Jednym z takich przypadków była finałowa rozgrywka na Wimbledonie przeciwko Sabatini. Argentynkę od zdobycia tytułu dzieliły zaledwie 2 punkty. Graf odpowiedziała na atak, wygrała mecz i zdobyła tytuł. Na nieszczęście dla Sabatini porażka z odwieczną rywalką okazała się tak dotkliwa, że po tym meczu już nigdy nie była tą samą zawodniczką.
Steffi Graf zdobyła 22 tytuły Wielkiego Szlema: 4 Australian Open, 6 French Open, 7 Wimbledon i 7 US Open. Do dnia dzisiejszego jest jedyną tenisistką, która zdobyła wszystkie cztery tytuły Grand Slam w jednym roku kalendarzowym. Zajmowała pierwsze miejsce w światowej klasyfikacji przez 176 kolejnych tygodni, co stanowi rekord kobiet. W sumie przez 377 tygodni przewodziła rankingowi.
Życie Graf było ściśle kontrolowane przez ojca, który ograniczył życie osobiste córki. Dążenie do perfekcji miało swoją cenę - Steffi często pauzowała z powodu kontuzji. Rygorystyczne szkolenie nie zniszczyło na szczęście psychiki Niemki, która w 1999 roku poślubiła Andre Agassiego, z którym wiedzie szczęśliwe życie małżeńskie. Mają dwójkę dzieci. Kto wie, czy w przyszłości nie staną się one częścią tenisowego cyrku.


Artykuł pochodzi z serwisu http://artykuly.com.pl

W jakim wieku rozpocząć trening na siłowni?

        Autor: Ania.Majewska


 Kiedy można rozpocząć uprawianie sportów siłowych? Im wcześniej tym lepiej, choć oczywiście nie chodzi o to, by namawiać na siłownię najmłodszych. Dzieciństwo to czas rozwoju ogólnego a a ukierunkowany trening specjalistyczny można rozpocząć około 10 roku życia lub nawet nieco później. 



Nie ma w tej kwestii w pełni miarodajnych badań. Jak to jest z siłownią? Ćwiczenia siłowe bywają często demonizowane i przedstawiane jako takie, które hamują rozwój. Nie jest to do końca prawdą. Jedynie trening z użyciem maksymalnych obciążeń i zaawansowanych technik może przyczynić się do powstania szkód w młodym organizmie. Ćwiczenia o charakterze ogólnorozwojowym, z niewielkimi obciążeniami, związane z przemieszaniem ciała w przestrzeni wykonywane rozsądnie i z umiarem oraz prawidłowo pod względem technicznym nikomu nie będą w stanie zaszkodzić.
Dzieciństwo i młody wiek to czas, gdy należy opanowywać technikę ćwiczeń. Wtedy właśnie uczymy się prawidłowego wykonywania przysiadów, podciągania na drążku, pompek. Prawidłowa technikachroni młodych sportowców przed powstawaniem wad postawy - już samo to jest ogromnym osiągnięciem zabezpieczającym organizm na przyszłość.
Kolejną zaletą podjęcia świadomego sportowego wysiłku w młodym wieku jest możliwość wypracowania w ten sposób prawidłowych nawyków dietetycznych, które również zaowocują w przyszłości. Młody sportowiec ma szansę nigdy nie przyzwyczaić się do plastikowego jedzenia i fast foodów. Tym mniejszy będzie miał problem z unikaniem ich w przyszłości. Pozostaje jedynie kwestia chęci - dzieci nie należy zmuszać do uprawiania jakiegokolwiek sportu. Warto uczyć je odpowiednich zachowań przedstawiając im konkretne wzorce. Jeśli rodzic się nie rusza trudno oczekiwać od dziecka, że będzie ono przejawiało aktywność, chociaż... kto wie - dzieci potrafią zaskakiwać. Jeśli dziecko tak właśnie nas zaskoczy tj. faktycznie zechce zająć się aktywnie sportem rola rodzica sprowadza się do wykazania troski o jego prawidłowy rozwój i stały monitoring tego rozwoju, co wymaga wiedzy, świadomości i ogromu zdrowego rozsądku, a przede wszystkim czasu i zainteresowania losem własnej pociechy.
Wstęp do pełnych treningów
Około 15 roku życia trening siłowy można nieco bardziej ukierunkować. To czas, w którym można układać plany treningowe w oparciu o złote ćwiczenia. Nieporozumieniem jest jednak dążenie do upadków mięśniowych czy wykonywanie superserii. Podobnie należy unikać ćwiczeń izolowanych na mięśnie brzucha. Kaloryfer na brzuchu pojawi się wcześniej czy później, a tak młody wiek wciąż wymaga ćwiczeń ogólnorozwojowych. Mając -naście lat nie należy jeszcze sięgać po suplementy. Bazą dla rozwoju są dieta i ćwiczenia, pamiętajmy też że organizm wciąż jeszcze rośnie z racji młodego wieku i aby rozwijał się prawidłowo niezbędne jest zapewnienie mu jak najbardziej naturalnych warunków do wzrostu.
Technika, technika i jeszcze raz technika
Każdy kto w wieku lat kilkunastu dopiero rozpoczyna przygodę z siłownią musi skupić się na opanowaniu techniki ćwiczeń. Każdy kto trening kontynuuje powinien tę technikę doszlifowywać. Jak twierdzą fachowcy: lepiej podnosić kilogram mniej i robić to prawidłowo niż unosić więcej kosztem techniki. Jedynie prawidłowa technika ćwiczeń gwarantuje zachowanie zdrowia i chroni ciało kulturysty przed, niejednokrotnie bardzo poważnymi, kontuzjami.
Nigdy nie jest za późno
Im wcześniej rozpoczynamy uprawianie jakiejś dyscypliny sportu tym lepiej dla naszych osiągnięć, jednak na aktywność fizyczną nigdy, przenigdy nie jest zbyt późno. Kulturystykę można zacząć uprawiać w każdym wieku, a że każdy wiek ma swoje uwarunkowania i wymogi należy jedynie zwrócić uwagę na idealne dopasowanie treningu do możliwości własnego organizmu. Możliwości te z czasem się zwiększą i to niezależnie od wieku. Ćwiczenia stymulują rozwój - prawidłowo wykonywane ćwiczenia.

Artykuł pochodzi z serwisu http://artykuly.com.pl

czwartek, 31 marca 2011

Małyszomania, czyli koniec wielkiej ery

        Autor: Wortal Turystyczny PL


 Mijając wille oferujące pokoje do wynajęcia, w spokojnym, górskim miasteczku nikt nie czuje nadmiernej ekscytacji. Styczeń - zimowy dzień chłodzi policzki dzieci idących z plecakami do szkoły. Kilka aut na obcych numerach na nikim nie wywiera wrażenia. 



   O konkursie skoków narciarskich młodzież dowiaduje się dopiero w szkole, gdy nauczyciele odwołują ostatnie lekcje, aby zabrać wszystkich na Wielką Krokiew.
Na miejscu, osamotnieni skoczkowie są już w trakcie pierwszej serii skoków. Roześmiane, rozkrzyczane dzieci sprawiają, że skoczkowie przestają czuć się samotni.
I tak mijały lata, do czasu, gdy na rozbiegu pojawił się chudziutki, skromny jak żaden inny, fenomen polskiego narciarstwa - Adam Małysz.
Zakopane eksplodowało euforią współzawodnictwa, a aplauz dla wyczynów młodziutkich mistrzów nie słabnie już od ponad dekady. Dla uczniów nie ma już miejsca na terenie Wielkiej Krokwi. Turnieje co rok gromadzą coraz większe rzesze fanów. Pensjonaty, hotele, restauracje, pokoje do wynajęcia pękają w szwach. Zakopane zdobyło jeszcze jeden okres zimowych żniw.
Narastająca liczba turystów i kibiców skoków narciarskich stała się jedną z przyczyn rozbudowy miasta. Dobra koniunktura wsparła budownictwo. Powstawały i powstają co raz to nowe budynki oferujące pokoje do wynajęcia, rosną miejsca zakwaterowania od najwyższych standardów hoteli po najbardziej malowniczepensjonaty w Zakopanem.
Miejsc noclegowych nie brakuje nigdy.
Jeden człowiek. 'Orzeł z Wisły' umieścił Zakopane na mapie świata. Nigdy dotąd nikt nie zrobił dla tego miasta tak dużo.
Władze miejskie wyrażają swoją wdzięczność na wiele ciekawych sposobów, a pomysłowości nie brakuje. Skoki narciarskie dały Adamowi nie tylko sławę światową, ale także uczyniły go właścicielem gruntów na Gubałówce ' coś do tej pory niespotykanego.
Tak niespotykanego jak sam Adam Małysz. Nasz Adam.
U końca kariery nie sposób przypomnieć sobie tych wszystkich momentów, w których serce biło szybciej. Kiedy cała Polska wstrzymywała oddech, a Adam spokojnie poprawiał zapięcia siedząc u szczytu rozbiegu.
"Niosłeś na nartach całą Polskę, a lądowałeś najdalej ze wszystkich!" - nigdy Ci tego nie zapomnimy, nie przestaniemy być wdzięczni.
Jesteś wzorem dla wielu Polaków - ambicja, odporność na stres i skromność uczyniły Cię wielkim człowiekiem. I takim Cię zawsze zapamiętamy. I nigdy nie przestaniemy Ci dopingować.

Artykuł pochodzi z serwisu http://artykuly.com.pl

wtorek, 29 marca 2011

Mourinho: Nie czekam na potknięcie Barcelony

      Autor: bysiu82


Po meczu z Rancingiem trener Realu Madryt Jose Mourinho dał znowu popis swojej arogancji i głupoty. Sugerując, że Barcelona powinna kończyć mecz w 10, a że w jej meczach dzieją się "dziwne rzeczy", jest to kolejny dowód na to że Portugalczyk nie potrafi przegrywać, a winnych szuka wszędzie tylko nie w swojej drużynie, zwalając winne na sędziów czy na innych trenerów, którzy przyjeżdżając na Camp Nou nie walczą tylko się podkładają. 



Co do pracy sędziów, Jose miał na myśli dwa ostatnie mecze Barcelony, kiedy to z Valencią według niego sędzia powinien odgwizdać spalonego, a w meczu z Saragossą Katalończycy zasłużyli na grę w 10. Patrząc obiektywnie na te spotkania to w pierwszym meczu spalony Alby był tak samo jak półtora tygodnia wcześniej spalony Alvesa z Bilbao. Tylko że w tym meczu powinien być podyktowany jak byk karny na Messim. Co do meczu z Saragossa to jeśli Barcelonie należała się czerwona kartka, to przy stanie 2:0 kiedy to Keita strzelił prawidłową bramkę.
Mourinho nie potrafi przegrywać, dlatego nigdy nie będzie się mógł równać z Guardiolą niespotykanie skromnym człowiekiem. Już nawet samych działaczy klubu ze stolicy zaczyna już trochę drażnić postawa swojego trenera, który sprawia żę wizerunek klubu zaczyna tracić w oczach innych klubów i szkoleniowców. Na pewno dalej go boli przegrana 5:0 na Camp Nou która była jego największą w historii, widać to za każdym razem kiedy komentuje mecze Barcelony zarzucając, że sędziowie pomagają jej, trochę pokory panie Mourinho.
Może i jest dobrym trenerem ale wnosząc do ligi hiszpańskiej swoje prostackie zachowania, sprawił że jest w niej więcej spisków, oskarżeń i dziwnych domysłów.
Z niecierpliwością czekam na kwiecień i pojedynki z Realem, gdyby Barcelonie udało się dwa razy wygrać (w co głęboko wierze) jestem ciekaw na co wtedy winne zwaliłby Mourinho.

Artykuł pochodzi z serwisu http://artykuly.com.pl

Tomasz Adamek - pięściarz jakich mało

    Autor: Teken


Tomasz Adamek, niemal jak dawni czempioni, wędrował z niższych kategorii do wagi ciężkiej, tylko po to aby sprostać nowym wyzwaniom i zostać mistrzem wszechwag. Dziś już rzadkością jest taka postawa bokserów. Tomasz Adamek daje jednak inspirację innym, i przypomina lata świetności boksu, kiedy to na ringu walczyli prawdziwi wojownicy, często dużo mniejsi od swoich rywali. 


Tomasz Adamek, jeszcze 3 lata temu walczył w wadze półciężkiej, w której limit wynosi niecałe 80 kg. W tej kategorii wagowej walczył przez pierwszych 8 lat swojej kariery. W 2005 roku zdobył pas WBC w tejże kategorii, po niezwykle twardej i zaciętej walce pokonał Paula Briggsa. Okazało się, że Polak wykazał się niezwykłym hardem ducha i wolą zwycięstwa, gdyż od 2 rundy walczył ze złamanym nosem. Już wtedy było wiadomo, że Adamek jest bokserem z krwi i kości, że jest prawdziwym wojownikiem i póki stoi na nogach, dąży do zwycięstwa. Taka postawa w dzisiejszym boksie jest co raz rzadsza.

Tomasz Adamek, po dwóch obronach pasa WBC, stracił go w walce ze znakomitym Chadem Dawsonem, z którym walka wyraźnie mu nie szła. Przed pojedynkiem miał problemy żołądkowe, i co raz bardziej doskwierało mu to, że musi się wręcz głodzić, aby zmieścić się w limicie kategorii półciężkiej. Po porażce Polak zdecydował się na odważny krok, mianowicie przejście do kategorii junior ciężkiej, zwanej też cruiser, gdzie limit wagowy wynosi 90,7 kg. W przeciwieństwie do pozostałych kategorii wagowych gdzie różnice między niższą i wyższa są nieduże, tu ta różnica jest ogromna, bo aż 11 kg. Adamek podjął ryzyko i już po dwóch walkach na przetarcie zmierzył się z niezwykle groźnym pięściarzem i byłym mistrzem tej wagi O'Neilem Bellem. Adamek zdał egzamin, i swoim boksowanie spowodował, że Amerykanin poddał się po 8 rundzie.

W kolejnej walce Adamek walczył już o mistrzostwo z najlepszym w owym czasie pięściarzem kategorii junior ciężkiej Stevem Cunninghamem. Mimo przekładającego się terminu walki i zaburzeniu cyklu treningowego, Adamek wyszedł do ringu pewny swego zwycięstwa. Tak też uczynił, w trakcie walki 3 razy położył na deski swego rywala, choć sama walka była zacięta i wyrównana. Jako drugi Polak zdobył mistrzostwa w drugiej kategorii wagowej( pierwszy był Dariusz Michalczewski). Waleczny Polak został uznany najlepszym bokserem tej kategorii wagowej, co potwierdził w dwóch kolejnych walkach, które rozstrzygną przed czasem. I wtedy "Góral" zdecydował się na krok, na który niewielu pięściarzy by się zdecydowało, mianowicie postanowił przejść do wagi ciężkiej.

Takie wędrowanie z wagi do wagi jest w dzisiejszym boksie praktycznie niespotykane, szczególnie w tych najcięższych kategoriach. Dawniej owszem, bokserzy byli prawdziwymi fighterami i mimo słabszych warunków fizycznych chcieli rywalizować z najcięższymi, choćby: Ezzard Charles, Floy Patterson czy Bob Foster. Jedynym pięściarzem, który w dzisiejszych czasach nie bał się takich wyzwań był znakomity Roy Jones jr. I mimo wielu krytycznych głosów, Adamek zdecydował się na przejście do wagi ciężkiej, i w pierwszej walce pokonał samego Andrzeja Gołotę - symbol polskiego boksu i wagi ciężkiej.

Wielu nie dowierzało, że skromnie zbudowany Adamek, na tle ponad 100 kilogramowych przeciwników, będzie mógł walczył jak równy z równym. Ale się mylili. Adamek w kolejnych walkach pokonał Jasona Estradę, Chrisa Arreolę i Michaela Granta, na tle którego wyglądał jakby nadal walczył w wadze półciężkiej. I jedynie w ostatniej walce fachowcy dawali mu pewne zwycięstwo. Tomasz Adamek ma mentalność prawdziwego mistrza, pewność siebie i wiarę w swoje umiejętności, co w tym sporcie jest bardzo ważne. Tomasz Adamek nie kalkuluje, wychodzi do ringu z każdym, i chce go pokonać.

Gdyby 3 lata temu pokazać braciom Kliczko z kim będą w przyszłości walczyć, zapewne tylko by się uśmiali, a przecież dziś na 90% do takiej walki dojdzie. I trudno sobie wyobrazić aby dziś jakiś czempion wagi półciężkiej zdecydował się na taki krok co "Góral", trudno spodziewać się od mistrzów wadze cruiser, że przejdą do wagi ciężkiej, aby walczyć o najważniejszy tytuł w boksie zawodowym. Dziś pięściarze zdobywają jakiś pas, i razem z promotorem pilnują go jak oka w głowie, aby przypadkiem nie walczyć z kimś silnym i go nie stracić.

Tomasz Adamek w dzisiejszym boksie, który przeżywa kryzys, jest wyjątkiem, tacy pięściarze zdobywają serca kibiców. Adamek porywa się na większych i cięższych rywali niczym dawni legendarni czempioni, a walki swoje wygrywa sprytem i wolą zwycięstwa. Jak sam mówi on jest od boksowanie, i nie boi się walczyć z nikim. Jest twardy psychicznie, co można zauważyć gdy patrzy w oczy swojemu rywalowi. Pięściarz z Gilowic ma szansę przejścia do historii nie tylko polskiego boksu, ale też światowego, zdobywając jako jedyny bokser w historii mistrzostwo w wadze półciężkiej, junior ciężkiej i ciężkiej. Czy tak się stanie? Tego nikt nie wie, ale z całą pewnością nie jest to wykluczone.

Artykuł pochodzi z serwisu http://artykuly.com.pl